poniedziałek, 29 lutego 2016

Wyklęty Romuald Rajs "Bury" - dwa spojrzenia

Zamieszczam z okazji obchodzonego w tym roku Święta Żołnierzy Wyklętych - Niezłomnych "dwa spojrzenia" na osobę dla niektórych środowisk kontrowersyjną - postać legendarnego "Burego". Myślę, że dla wielu osób problematyka faktów historycznych nie zawsze ma taki sam wymiar. Potrzebna jest na pewno "równowaga" prawdy i fałszu oraz legend zależnie od stron. Argument mordowania ludności cywilnej przez żołnierzy niepodległościowych notorycznie był eksploatowany przez tzw. władzę ludową za PRL, który wciąż jest w trakcie "transformacji". Trudno stwierdzić bowiem, że "Bury" "mordował", a inni "Wyklęci" już nie - stosując lewicową retorykę. A NKWD... jak i powojenna "władza ludowa" pewnie Polaków głaskała.

Jak widać aktualnie demokracja ma się bardzo dobrze, można z różnych powodów manifestować (nawet idiotycznych), jak i czcić Pamięć Niezłomnych co dotąd w tym wymiarze za poprzednich rządów byłoby niemożliwe. Jeśli w ogóle byłoby możliwe, chyba że z "przemówieniem" B. Komorowskiego.

Cześć i Chwała Bohaterom!

TEKST I

Romuald Rajs „Bury” – jak pies bury

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski
„Bardzo okrutny los spotkał żołnierzy polskich i setki mieszkańców Grodna, wziętych do niewoli, których wskazały bojówki żydowskie i białoruskie. Mężczyzn najpierw okrutnie okaleczano. Obcinając nosy, członki, uszy, wydłubywano oczy, następnie wiązano po piętnastu drutem kolczastym, przywiązywano do czołgów i wleczono kamienistą drogą po kilkaset metrów. Wrzucano ich następnie do przydrożnych rowów i lejów po bombach. Jęki, krzyki mordowanych słychać było w promieniu kilku kilometrów od miasta. Grozę sytuacji potęgowały pożary – to płonęły polskie domy niszczone przez młodych Żydów, przystrojonych w czerwone chusty i kokardy.” (Judeopolonia – Szczęśniak)
 
**   **   **  
Na polskiej stronie internetowej Instytutu Pamięci Narodowej, nie sposób cokolwiek znaleźć odnośnie krzywd wyrządzonych narodowi Polskiemu w czasie okupacji niemiecko-sowieckiej przez mniejszości narodowe zamieszkujące Polskę - w przeciwieństwie do krzywd zadanych przez Polaków mniejszościom narodowym – czyli tzw. „sąsiadom”.  Przypadkiem tak dziwnie się składa, że zarówno Żydami z Jedwabnego jak i Białorusinami z Puchał Starych – zajmowała się wcześniej ta sama reżyser – Agnieszka Arnold, która to i w jednym i drugim przypadku stała się złym duchem pionu śledczego Białostockiego Oddziału IPN.  I tak jak Jedwabne zadało IPNowi rany, tak Puchały IPN dobiły.


W majestacie prawa

W 1995 r. przed Warszawskim Sądem Rejonowym, odbył sie proces rehabilitacyjny żołnierza NZW Romualda Rajsa ps. „Bury”, na którym kapitan został oczyszczony z zarzutów:  "dobra poświęcone przedstawiały mniejszą wartość od dobra ratowanego" bowiem "podejmowali działania zmierzające do realizacji celów nadrzędnych, jakim był dla nich niepodległy byt Państwa Polskiego."

Wywołało to oburzenie środowisk białoruskich zamieszkałych w Polsce, a również i zazdrość, że oto oni poszkodowani - a żadnych pieniędzy od państwa nie otrzymali w przeciwieństwie do syna Rajsa... i na ich wniosek Białostocka Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, wznowiła śledztwo S28/02/Zi - przeciko wydarzeniom spowodowanym w powiecie Bielsk-Podlaski w okresie 29 stycznia – 2 lutego 1946 r.  Śledztwo zostało umorzone z powodu śmierci sprawców, a o jego przebiegu można dowiedzieć się z anonimowego – nie podpisanego przez nikogo komunikatu na stronie IPN.

Ów komunikat – zawierający głównie zlepek haniebnych i nieudowodnionych oskarżeń - pełni jedynie rolę zniesławiającego paszkwilu - zabijającego tamtych żołnierzy na nowo i dając jednocześnie pożywkę starym i wytrawnym opluwaczom Żołnierzy Wyklętych.

Inka mordowała

Zeznania osób środowiska białoruskiego najeżone są scenami okrucieństw i gwałtów – czyniących z tamtych żółnierzy gwałcących bandytów...  Ale jeśli weźmie się pod uwagę, że obecny burmistrz Hajnówki, porównuje „Burego” do Jurgena Stropa (1), a mieszkańcy Narewki wszem i wobec głoszą, że Inka pracując w szpitalu - uśmiercała komunistów za poglądy - chociaż w szpitalu nigdy nie pracowała, a jej matka została wydana Niemcom na mękę i śmierć - właśnie przez Białorusinów – to można mieć pogląd na rzetelność takich oskarżeń (4).  Zwłaszcza, że rzekome okrucieństwa nie mają potwierdzenia nawet w ubeckim śledztwie przeciwko „Buremu” - zakończonym pokazowym procesem w kinie i wyrokiem śmierci.
Trudno sobie wyobrazić „miłosne” igraszki w ferworze walki - zwłszcza, że żołnierzom podziemia niepodległościowego za takie wybryki groził sąd polowy i śmierć, a zdyscyplinowanie tamtych żołnierzy potwierdza już to i Arnold w swoim filmie.  Pikanterii prokuratorskiego śledztwa dodaje fakt wpływania prokuratora na orzeczenie „biegłego” medyka sądowego, który to idąc po myśli białoruskich oskarżycieli w powtórnej ekshumacji w 1997 r. - potwierdził prezentowane przez świadków bestialstwo dokonanej egzekucji na furmanach i dopiero później zmienił swoje orzeczenie w skutek okazania mu protokółu z ekshumacji z 1951 r.  Ustrzegł w ten sposób śledztwo od kompletnej kompromitacji.

Trzeba tu odnotować, że pośród Białorusinów znalazło się kilku sprawiedliwych świadków, których zeznania były bliższe prawdy.  Analizując jednak zeznania większości tych prostych ludzi – nie sposób się oprzeć wrażeniu, że kreowana przez nich okrutna - zmyślona wizja, musi mieć jakieś podłoże we wzorcach – tradycji...  Gdzież leży owo źródło transformacji?  Gdzież pierwotna projekcja?
 

Mały Katyń

Pomimo powolnego przebijania się do historii polskiej zbrodni Ukraińskich w czasie okupacji niemiecko-sowieckiej, a nawet żydowskich - tak najgorzej ma się sprawa dotycząca zachowania się mniejszości białoruskiej i litewskiej.  Tymczasem ludność ta współpracowała na przemian z obydwoma okupantami przeciwko Polsce.

Po 17 września 1945 r. Białorusini wspólnie z Żydami - dopuścili się czynnych wystąpień przeciw Wojsku Polskiemu, organom władzy państwowej i polskiej ludności cywilnej.  KPZB i sowieccy dywersanci tworzyli grupy dywersyjne i partyzanckie do zbrojnej rebelii.  Zawiązywano komitety rewolucyjne i milicję.  Dokonywano samosądów i czystek na ludności polskiej.

W czasie napaści na Polskę zmotoryzowana Armia Czerwona posuwała się szybko - wykorzystując jako piechotę lokalnych białoruskich zwolenników władzy ludowej.  W zamian pozwolono im na załatwianie własnych interesów w postaci samosądów, mordów i grabieży polskiego mienia.
Okazja dla Białorusinów była wyśmienita - bowiem okres anarchii trwał aż do chwili, kiedy organa administracji sowieckiej i NKWD wypełniły swoistą lukę spowodowaną rozpadem administracji polskiej.  Charakterystyczną cechą tego okresu zwanego przez Białorusinów „dniami swobody” - była powszechność występowania bandyckich ekscesów: „Do napadów, mordów i grabieży dochodziło praktycznie we wszystkich zakątkach północno-wschodniej Polski.”(2)

Symbolem tamtego okresu jest Mały Katyń pod Kobryniem - mord na polskich oficerach dokonany wspólnie przez sowieckich żołnierzy i Białorusinów: „Ci z jeńców, którzy choć ranni, ale przeżyli egzekucję, zostali dobici łopatami przez chłopstwo, a ich zwłoki odarto z odzieży.  Według relacji świadków, w 1994 roku zmarł ostatni sprawca tej zbrodni - do końca życia zakładał na święta polskie „oficerki”".(2)

Nie dużo lepiej było Polakom za czasów administracji sowieckiej w „Zachodniej Białorusi” – jak to się wtedy nazywało.  Skład rad osiedlowych i wiejskich tworzyli prawie sami Białorusini.  Podobnie w Milicji Robotniczo-Chłopskiej i komitetach KPB.   Np.: w marcu 1940 roku w obwodzie białostockim, gdzie odsetek Polaków wynosił około 65% mieszkanców, milicjanci narodowości białoruskiej stanowili 62.5% wszystkich funkcjonariuszy, Rosjanie 20.5%, Żydzi 11%, a Polacy jedynie okolo 4%.” (2)
I tak jak milicja w początkach zajmowała się rabunkiem i mordem Polaków, tak komitety partyjne za pośrednictwem Zgromadzeń Ludowych - wydziedziczaniem z własności ziemskiej.  26% tej ziemi dostało się Białorusinom, a reszta Komitetom Włościańskim -  będącymi zaczątkiem kolektywizacji.
Sowiecka agrokultura ludowej szczęśliwości - zastąpiła zwolna wyrywanie chwastów - ich flancowaniem na ziemie niechciane, które stać się miały rajem.   Listy deportowanych – takich właśnie „chwastów” - jak kułacy i element wrogi ludowi pracującemu miast i wsi - sporządzali lokalnie Białorusini. 
Pacyfikacja czy odwet?
W styczniu 1946 r. na terenie powiatu wysoko-mazowieckiego odbyła się odprawa Komendy Okręgu NZW z udziałem komendantów powiatów, na której do „Burego” przyłączono żołnierzy por. „Rekina”.  Polecono „Buremu” wymarsz na tereny Bielska Podlaskiego, celem przeszkolenia 3 Wileńskiej Brygady NZW i zademonstrowania siły organizacji na terenie o dużej koncentracji ludności białoruskiej - nieprzychylnej polskiemu zbrojnemu podziemiu i Polsce.

Żołnierze udali się do Łozic, gdzie miał miejsce zjazd okolicznych furmanów zarządzony przez gminę.  Wybrano około 50 furmanek i tym transportem udano się do Hajnówki - gdzie rozbito posterunek MO i stoczono potyczkę z wojskiem sowieckim. Od opanowania całej Hajnówki, ze względu na duży opór Sowietów odstąpiono.

W trakcie przemieszczania się, oddziały „Burego” zostały ostrzelane ze strony Zaleszan.  Wymiana ognia miała miejsce i w innej wsi.  Wcześniej byli przyjaźnie witani, bowiem wzięto ich za oddział KBW – wysłany do pacyfikacji zbrojnego podziemia.  We wsi napotkali na ogromną wrogość, co sprowokowało „Burego” do przedsięwzięcia akcji odwetowej - wykraczającej poza polecenia komendatury NZW i poza charakter prowadzonej przez podziemię narodowe walki.

W kilku wsiach dokonano podpaleń – najwięcej w Zaleszanach i zabito blisko 50 osób, wśród których były kobiety i dzieci - co wskazuje, że akcja „Burego” wymknęła się spod kontroli.

Akcje odwetowe w stosunku do wrogiej ludności białoruskiej były podejmowane zgodnie  z prawem stanu wojennego - już przez Wojsko Polskie - na początku okupacji sowieckiej.  Zdarzyły się też „Łupaszce” - dowódcy 5 Brygady Wileńskiej.  A więc akcje odwetowe podejmowane były przez żółnierzy kresowych - mających styczność z całym ogromem bestialstwa ze strony mniejszości narodowych.


Po pacyfikacjach niemieckich - nie można akcji odwetowych podziemia nazywać tak samo, bowiem ich rozmiar, zakres i charakter był zdecydowanie różny i dotyczył różnego podmiotu.  Pierwsze pacyfikacje - dokonywane były przez okupanta na ludności zniewalanej, a drugie – odwetowe – wymierzone były w sprzymierzeńca okupanta, bo właśnie Białorusini w swej ogromnej masie sprzymierzali się z okupantami Polski.

Kanonada wybuchającej amunicji w pożarach - zgodnie z zeznaniem świadków z IPNowskiego śledztwa – była spowodowana zapasami broni pzostawionej przez Armię Czerwoną.  Tylko dziwnie nie zdarzało się jakoś enkawudzistom pozostawiać broni Polakom.  Na kogo była owa broń przetrzymywana w czasach gdy obowiązywał bezwzględny zakaz jej posiadania - prokurator nie docieka.
Absurdy śledztwa
Białoruski prokurator z białostockiego IPN, a może nawet sam prezes centrali - Łukasz Kamiński - bo informacja na sronie IPN jest nie podpisana i występuje pod szyldem ogólnym IPN - swierdza: że akcji „Burego” nie można utożsamiać z walką o niepodległy byt państwa polskiego, tylko traktować jako zbrodnię ludobójstwa w kategorii zbrodni przeciw ludzkości, gdyż wymierzona była przeciw grupie o przynależności białoruskiej  i wyznaniu prawosławnym, a działania przestępne miały na celu likwidację grupy o takim samym pochodzeniu narodowo–religijnym (sic!).  Jak widzimy wyprawa „Burego” została potraktowana gorzej niż zbrodnie banderowskie, których ludobójstwa nie uznał sejm Platformy Obywatelskiej.
Tymczasem zastępca „Burego” - por. Mikołaj Kuroczkin ps. „Leśny” - był prawosławnym Białorusinem.  Podobnie kilku podoficerów i co najmniej kilkunastu żołnierzy z 5 Brygady Wileńskiej.  Trudno sobie zatem wyobrazić, żeby swoi zabijali swoich za wiarę albo z powodów etnicznych.  Już tylko patrzeć jak Niemcy zarzucą nam mordowanie w czasie wojny Niemców na tle narodowościowym.

Nie są dla prokuratora argumentem na korzyść „Burego” - starania diaspory białoruskiej do oderwania tych ziem od Polski i przyłączenie ich do Związku Sowieckiego.  Te fakty wykorzystuje nawet przeciwko niemu - twierdząc, że to na skutek tych działań - ale już nie zauważa, że nie zwrócono się o taką pomoc do władz ludowych – w pewnym sensie polskich.  Mało tego – dla lepszego skutku - w petycji Białorusini pomówili władzę ludową o wrzucanie ich dzieci do ognia.

Ostrzeliwanie żołnierzy „Burego” przez Białorusinów, prokurator uznaje za „nielogiczne” - pomimo, że w jednej ze wsi odkryto w zgliszczach domu karabin maszynowy i amunicję.   Logiczne natomiast jest u niego - zaganianie ludności do płonących domów - zgodnie z zeznaniami białoruskich świadków, których prokurator nie podważa.  Dla tych wieśniaków - jak widać - szczególnie inspirujący jest żywioł ognia.

Prokurator daje im wiarę i nie znajduje podstaw do uznania, że wsie sprzyjały władzy ludowej, chociaż owo sprzyjanie jest żywe do dzisiaj.  Stwierdza, że ostrzeliwania to stereotyp bo zeznania dowodzą, że „jak prosta wieś to nikt nikomu nie sprzyjał”.   Tymczasem w 1945 r. w bielsko–podlaskim przynależność Białorusinów do PPR - będącej wówczas agenturą sowiecką - stanowiła 85 %, a pielęgnowanie tamtych sympatii pozostaje żywe do dzisiaj (2).

Odrzucił też uznanie wrogości w tych wsiach do NZW - chociaż jeden z żołnierzy proszący o owies - zarobił w głowę siekierą.  Tej wrogości nie wywnioskował też prokurator po stosunku tych ludzi do oddziałów likwidujących NZW, kiedy to chłopi wzięli najpierw żołnierzy „Burewgo” za KBW i okazali życzliwość.

Nie dopuszcza, że była jaka kolwiek selekcja na chłopach białoruskich przy ferowaniu wyroków.  Tymczasem „Bury” poznał tych ludzi dokładnie jako żołnierz władzy ludowej w czasie służby strzeżenia lasów państwowych w Hajnówce, a pośród jego żołnierzy byli też chłopi ze wsi dotkniętych represjami i ze wsi sąsiednich.  Ta selekcja mogła być niedostateczna, ale była.  Już to nawet spośród 50 wozaków – uwolniono 20, wśród których byli też i Białorusini.

Pan prokurator przykłada literę prawa obowiązującą w czasie pokoju – zapominając, że tamte wydarzenia były wciąż jeszcze wojenne, a władza ludowa była wówczas zwykłą sowiecką agenturą.  Należało by zatem przykładać do nich literę prawa wojennego,  jak uczynił to sąd wojskowy w 1995 r.

Cała sprawa rozpatrywana jest w oderwaniu od szerszego kontekstu historycznego - z odrzuceniem różnic w interesach narodowych zamieszkujących wspólnie różnych nacji.  Tymczasem nawet odległe w czasie wydarzenia wywierają nierzadko wpływ na wydarzenia późniejsze.  Zresztą odrzuca prokurator wszystko co nie pasuje mu do zamierzonego wyniku śledztwa.  Takim przykładem może być fakt pominięcia napadów mieszkańców tych wiosek na żołnierzy WP we wrześniu 1939 r. i nawet napad na polski szpital polowy (3)

Zdaniem prokuratora - nie sposób przeanalizować antagonizmów powstałych między Białorusinami i Polakami, chociaż te antagonizmy są widoczne do dzisiaj (5).  Nie sposób też według niego dopatrzeć się innych motywów poczynań „Burego” - niż „narodowo–religijne”.  I wszystko pasuje, bo przecież to podziemię narodowe, a więc według Michnikowych racji faszystowskie.  A jednak jest tutaj i novum, bo Polacy byli nauczani - przynajmniej dotychczas - że nienawidzili tylko Żydów, a tu okazuje się, że Białorusinów także.

W niniejszym tekście przyjąłem, że pan prokurator jest Białorusinem, bo jego uparta  stronniczość w sprawie - polegająca na dostrzeganiu argumentów jednej tylko strony narodowościowej – zmusiła by mnie do oskarżenia go o rasizm, a tak w jego postępowaniu widzę okoliczności łagodzące.

Prokurator Dariusz Olszewski przy Komisji Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu w Białymstoku - zajmuje się również deportacjami Polaków z tamtego terenu na ziemię niechcianą.  Czy zauważy - analogicznie do wozaków z Puchał, że łączyła ich wspólna narodowość i wiara – różna od sprawców – sąsiadów? (9)
W Komendzie NZW

Kiedy wieści o przebiegu akcji PAS na terenie bielsko–podlaskim dotarły do Komendy „Chrobry” NZW, wywołały poruszenie - bowiem ich przebieg wykraczał poza ramy wydanego polecenia w czasie odprawy Komendy Okręgu - jaka odbyła się w styczniu 1946 r. w powiecie Wysoko Mazowieckim.  Rozważano sąd polowy - w związku z ofiarami wśród kobiet i dzieci, ale czas był trudny na jego przeprowadzenie i nie gwarantował - ani rzetelnego rozpoznania sprawy - ani wydania sprawiedliwego wyroku - zwłszcza, że nie dotyczyła ona byle kogo, tylko Kawalera Orderu Wirtruti Military.   Uznano w rezultacie, że jeśli przewinił - będzie osądzony w wolnej Polsce.  Tak też się stało.  W 1995 r. został uniewinniony.

W całej pięknej karcie walki narodowej przeciw zniewoleniu Polski, przestrzegano zasad czystości prowadzonej walki.  Wydarzenia w bielsko–podlaskim - były jedyne jakie wymknęły się jednak poza stosowane ramy - pomimo pewnych różnic poglądowych dowództwa Komendy na metody prowadzenia walki. 

Zachował się wcześniejszy rozkaz z 30. 09. 1945 r. - komendanta Floriana Lewickiego „Lisa” do „Burego”, który został anulowany.  Dotyczył pacyfikacji jednostek UBP, agend UBP (szpicle) i „zorganizowania odwetu na wrogiej ludności do sprawy konspiracyjnej”.  Komendat „Lis” jest uważany za najbardziej radykalnego – jeśli chodzi o metody walki, ale Prokurator IPN mylnie interpretuje ten rozkaz jako przeprowadzenie pacyfikacji na wrogiej ludności.  „Lis” – „pacyfikacje” w sensie fizycznej likwidacji odnosi do organów bezpieki, a w odniesieniu do ludności dodaje słowo - „odwet”.

Na marginesie - trzeba też brać poprawkę na radykalność „Lisa”, gdyż wiadomo, że ci co zginęli wcześniej – tak jak on - byli dla ratujących swoje życie w śledztwach torturującej bezpieki - jedyną okazją uzasadnioną moralnie - do zrzucania na nich wszystkiego co „najgorsze”.

Metoda horroru

Prokuratorskie - współczesne oskarżenie „Burego” – jest zwykłym przestępstwem i to nie tylko ze względu na stronniczość, lecz przede wszystkim ze względu na zniesławienie „Burego” i jego żółnierzy.  Zabijanie moralne w naszej cywilizacji jest bowiem gorsze od fizycznego i ma w zniewalającym pięćdziesięcioleciu ogromną tradycję.

To, że świadek oskarża, to jeszcze nie dowód, że czyn miał miejsce. A zatem do czasu udowodnienia obowiązuje zasada domniemania niewinności i ochrony dóbr podejrzanego o sprawstwo.
Czyżby nie obowiązywała prokuratora w IPN?  Informacja zawiera opis zeznań - głównie jednej tylko strony - z elementami bestalstwa, okrucieństw i gwałtów nieudowodnionych.  Prokurator - co prawda - część z nich odrzuca, lecz do niektórych się nawet nie odnosi.  Zresztą nawet te odrzucone przez prokuratora, działają i tak silniej niż argumentacja - na zasadzie wywoływania horroru.  Bełkot prokuratorski nie będzie zapamiętany, a sceny drastyczne tak. Umieszczenie czegoś takiego w internecie - dostępnym dla ludzi o różnej percepcji - jest wykroczeniem.
Właściwie sama już funkcja prokurtora przy IPN, który jest oskarżycielem, obrońcą i sędzią w jednej osobie - daje ogromne pole do nadużyć.  Jest odhumanizowaniem i farsą jurysdykcji - poprzez odebranie podstawowego prawa ludzkiego do obrony. Obowiązującego - już to nie tylko w cywilizacji łacińskiej. 
Prokuratorzy nie podlegają lustracji, ale przynajmniej ci - zajmujący się Żołnierzami Wyklętymi - powinni się jej poddawać honorowo i to w sposób pokoleniowy.  Powinniśmy mieć pewność, że synkowie, czy może już nawet wnuczkowie – jako „dzieci resortowe” - nie zabijają naszych żołnierzy na nowo. 
Nie potrzeba nam Bonda 
Niegdyś podsuwałem naszej skandalistce Arnold motto tego artykułu jako temat dla niej wymarzony (6).   Na próżno.   Może zatem teraz podam motyw o „Burym” skoro tak bardzo go polubiła:

Cytat pochodzi z teczki IPN.  Z przesłuchania kapitana Bolesława Kozłowskiego - „Grota” w białostockim więzieniu w 1951 r..  Wypowiedź dotyczy osób już nie żyjących w czasie zeznania, a więc nie jest usłużnym sypaniem, lecz wyprowadzaniem śledczego w pole spraw bezpiece znanych.   Zachowałem pisownię jak w orginale ze stylem gwary regionalnej spisującego ubeka, który nie był stylem przesłuchiwanego - bo ten wyrażał się pięknym polskim językiem bez naleciałości białoruskiej.  Przy okazji dedykuję go panu Poleszakowi, według którego niedokształceni NZWuowcy nic nie robili, tylko naparzali się z AKO.  A tu proszę - mieli zwiady w terenie w przebraniu sowieckim, a przy okazji przebierańcy dla zgrywy - napadali na pociągi...:  

„Pytanie: Co jest wam wiadomym o napadzie na pociąg w Czerwonym Borze? 
Odpowiedź:  O napadzie na pociąg osobowy nic mi nie jest wiadomym w Czerwonym Borze. Natomiast jest mi wiadome o zatrzymaniu pociągu na stacji w Raczyborach  w końcu 1945 r., lub na początku 1946 r..   Bliżej daty nie pamiętam.  W tym to czasie „Bury”, względnie komendant okręgu mjr „Lis” wysłał w patrol plut. „Stalowego” wraz ze swoim pododdziałem w kierunku stacji Raczybory.  W/w będąc ubrany w mundur majora po zatrzymaniu się pociągu osobowego na stacji Raczybory z wojskiem.  W tym czasie roztawił swój pododdział a sam udał się do pociągu, wydając rozkaz: „wojskowi wysiadać – kontrol”.  Po wyjściu wojska z wagonu ustawił w dwu szeregu i kazał dla żołnierzy zestawić w kozły karabiny i wejść spowrotem do pociągu.  Następnie „Stalowy” kazał dla maszynisty aby jechać dalej a sam zaś zebrał broń którą oddano do dyspozycji komendanta okręgu ps. Major „Lis” lub szefa (Pasu) P. A. S. Ps. „Bury”.” 
Kołysanka – jadą goście 
Z pewnością brzydko, ale za trud pisania, wtrącę też wątek osobisty – świadczący zresztą, że nie mogę żywić żadnych uprzedzeń do diaspory białoruskiej - bo przecież przez jednego z nich z bielsko-podlaskiego - zostałem ukołysany już jako dziecko...  A było to w 1955 r. w drodze do szpitala, kiedy niosący mnie pijany Bazyl Taranta zataczał się ze mną jak świnia...  Był oficerem łomżyńskiego UBP i jadąc motorem razem z zastępcą szefa UBP - sforsowali wysoki krawężnik chodnika - od którego odskoczyłem i docisnęli mnie do płotu...  Naturalnie - okazali się później niewinni na rozprawie, bo ich człowiek - dr Korta nie pobrał od nich krwi do badania na rządanie pielęgniarki - argumentując: po co pobierać - widać, że pijani.

Przy okazji humanitarnego wspomnienia – bo przecież mogli mnie zostawić przy płocie, a jednak zanieśli - policzyłem tak z ciekawości; ilu przewinęło się Białorusinów przez łomżyńską bezpiekę na przełomie 1944–1956 r. i wyszło mi 63 na 298 wszystkich, co stanowi 21% udziału.  Wcześniej Białorusinów w Łomży nie było.  Wszyscy byli gośćmi przyjezdnymi, a w tym 41 z bielsko–podlaskiego (7).   A więc Bielsko–Podlaskie było rzeczywiście antypolskim bastionem. Zagłębiem czerwonej zarazy z którego wrogie Polsce siły eksportowano po kraju - bo nie podejrzewam, że tylko do Łomży.  Sytuacja miała się podobnie w KPP i milicji...


I tutaj nasuwa się wniosek, że dane statystyczne - tylko z terenu Bielska Podlaskiego - nie obrazują w pełni antypolskiego charakteru tego terenu - bowiem nie uwzględniają emisariuszy delegowanych w głąb Polski.  I jeszcze jeden wniosek, a właściwie już teza, że właśnie w Bielsko–Podlaskim - musiała być jakaś conajmiej lokalna centrala sowieckiej agentury i dywersji na kraj polski...  Tutaj ukłon do pasa do badaczy z IPNu - a może by zbadać migracje tego typu w całej Polsce – co dało by obraz jej zniewalania?
 

A oto wiadomość z ostatniej chwili.  Jest już mapa na której cała Białostoczyzna z Podlasiem jest w granicach Białorusi (8).  Można by się pośmiać z niepoważnego roszczenia  terytorialnego - gdyby tylko było odosobnione, ale kiedy już prawie wszyscy nasi sąsiedzi – malowali podobnego charakteru mapy, a w dodatku - owe środowiska wspierane są przez siły Polsce wrogie, dla których jesteśmy zakałą w tworzeniu nowego porządkuświata...To przestaje być śmieszne.
**   **   **
 

Kapitanie Romualdzie „Bury” – ty wiesz już najlepiej – ile wieków życia w sekundzie umierania za Ojczyznę...  Mając zatem tyle czasu - wybaczysz przynudzanie i nawet  prywatę... Zaspokój wszak moją ciekawość i odpowiedz szczerze: - czy  warto było przenosić się do narodowców?  Gdybyś pozostał z AKowcami, to może i Agnieszka Arnold by się ciebie nie uczepiła i byś był dzisiaj - być może - jak „Łupaszko” sławny...  A tak, będziesz jeszcze jakiś czas bury... 
 

Wojciech Kozłowski


Przypisy

1. http://www.naszdziennik.pl/wp/72514,burmistrz-przeskalowal.html

2. http://www.electronicmuseum.ca/Poland-WW2/ethnic_minorities_occupation/wierzbicki_01_pl.html
3. http://www.fundacjapamietamy.pl/images/artykuly/Bury.pdf
4. http://patriaefidelis.pl/article/3189-kontrowersje-wokol-inki-czyli-historia-pewnej-rozmowy
5. http://blogmedia24.pl/node/66922
6. http://ekotrendy.com/nowaonline/22Kozlowski.htm
7. Krzysztof Zychowicz – Urząd Bezpieczeństwa w Łomży – powstanie i działalność (1944-1956)
8. http://polacygrodzienszczyzny.blogspot.ca/  

9. https://www.facebook.com/pages/Represje-Sowieckie/584280705009642

TEKST II
W obronie honoru i pamięci kapitana Romualda Rajsa - Burego

Zbliża się kolejny Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Niezłomnych - Wyklętych, zainicjowany na początku

2010 r. przez śp prezydenta Lecha Kaczyńskiego. 3 lutego 2011 roku ustanowiono go, na mocy ustawy

sejmowej, Świętem Państwowym na cześć żołnierzy antykomunistycznego podziemia niepodległościowego.

Jak co roku, w przededniu tego święta znów odzywają się głosy potomków utrwalaczy władzy ludowej i

- Anatolu Fejginie,

- Stefanie Michniku,

- Józefie Różańskim, kacie rotmistrza Witolda Pileckiego,

-  krwawej Lunie Brystygierowej, która osobiście katowała zatrzymanych i  miała własne wyrafinowane

metody znęcania się nad nimi,

- Solomonie Morelu,

 - Józefie Światło,

 - Helenie Wolińskiej-Brus( prawdziwe nazwisko Felicja (Fajga Mindla) Danielak), która usankcjonowała

bezprawne aresztowanie szefa "Kedywu" Armii Krajowej gen. Augusta Emila Fieldorfa "Nila". W

konsekwencji doprowadziło to do śledztwa, skazania i zamordowania jednego z największych bohaterów

Polskiego Państwa Podziemnego (dowody winy spreparowano). O tym potworze w ludzkiej skórze,

nakręcono antypolski paszkwil pt. Ida, nagrodzony Oskarem przez ,,Amerykańską’’ Akademię Filmową.

Przekaz obrazu, reżysera Pawła Pawlikowskiego, jest czytelny – Polska nie była okupowana, Niemcy nie byli

sprawcami zagłady Polaków i Żydów, mordowali Polacy, którzy nie byli ofiarami tylko katami. I tak z całej

martyrologii narodu polskiego wydzielono na użytek świadomości światowej modny, zapewniający sukces,

temat żydowski, w którym można było bezkarnie ukazać Polaków- katolików jako hipokrytów, morderców i

Takich ludzi, potomków i sierot po czerwonych katach narodu polskiego wciąż jest dużo wśród nas. Przez

całe dziesięciolecia próbowano zamilczeć niezwykłe bohaterstwo żołnierzy polskich, którzy nigdy nie ugięli

kolan przed zbrodniczymi oprawcami, zainstalowanymi w Polsce po 1944 roku, przy pomocy sowieckich

czołgów, NKWD i Smiersza Iwana Sierowa. Kolejna faza to niewybredne ataki, obrzydzanie, oczernianie i

szarganie opinii żołnierzy podziemia niepodległościowego, nazywanie ich pospolitymi bandytami i

kryminalistami, znieważanie ich dobrego imienia. Mimo usilnych starań, wszystkie te zabiegi spaliły na

panewce, ponieważ Polacy nie ulegli wszechobecnej propagandzie. Czcimy swoich Bohaterów zawsze bez

względu na próby dezawuowania ich niezaprzeczalnych zasług przez rozmaite środowiska od lewa do prawa.

My Polacy, naród mądry i dumny, wiemy, kim byli ludzie, którym oddajemy cześć. Nie zmienią tego słowa

elbląskiego radnego :

,,Widzi pan, kogo ci prawicowcy i pisowcy czczą 1 marca, pod tym pomnikiem przy szkole muzycznej?

Rzekomych, jak ich nazywają żołnierzy niezłomnych, a to nie byli żadni niezłomni żołnierze, tylko pospolici

bandyci i kryminaliści proszę pana.’’

Nie zmieni naszej determinacji  powrót do ubeckiej retoryki i pomniejszanie zasług czy wręcz nazywanie

kryminalistami kolejnych żołnierzy niezłomnych, poczynając od  majora  Zygmunta Szendzielorza –

Łupaszki, poprzez majora Józefa Kurasia – Ognia, po kapitana Romualda Rajsa - ,,Burego’’. Wystarczy

trochę wysiłku, przestudiowanie kilku źródeł, by obnażyć bezczelne i cyniczne kłamstwa.

Łatwo można ukazać manipulacje, czytając dwa teksty dotyczące Józefa Kurasia Ognia. Jeden z nich to

paszkwil, bezkrytyczna propaganda, której pierwszą ofiarą jest prawda historyczna, zatytułowany ,, Ogień”

wzorem dla polskiej armii? J. Engelgarda. W drugim, poddano konfrontacji fakty historyczne z

oszczerstwami, przedstawiając rozciągnięty w czasie  proces hańbienia dobrego imienia tego dzielnego

żołnierza : Od pułkownika UB do Jacka Kuronia... rozważania o pamięci - część 1/2 Grzegorza

Atak na Łupaszkę i Ognia już mamy za sobą, dziś przyszła kolej na Burego. Przykre, że uczestniczy w tym

również Pan Prezydent. Kilka dni temu Narodowa Hajnówka zapowiedziała na 27 lutego br. I Hajnowski Marsz

Żołnierzy Wyklętych. Kancelaria Prezydenta objęła przedsięwzięcie patronatem do momentu, kiedy okazało

się, że na plakacie zapowiadającym to wydarzenie, umieszczono kapitana Romualda Rajsa ,, Burego” i kiedy

wszczęto protesty. Partia Razem, pani A. Romaszewska – Guzy, pan C.Gmyz, pan P. Gursztyn, pan T. Sulima

rozpoczęli kampanię oszczerstw przeciwko kapitanowi Buremu i jego żołnierzom. Urzędnicy Kancelarii nie

zapoznając się z faktami wydali ,, wyrok” skazujący tego bohatera na potępienie. Ośmiela to kolejnych pseudo

historyków, pozwalając na zaciemnianie, zakłamywanie i relatywizację faktów dotyczących kapitana Romualda

Przykładem takiego działania są rozważania Konrada Rękasa, wiceszefa lewackiej partii Zmiana, w artykule

,,Dyskusja, której być nie powinno”. Znajdujemy tam m. in. takie oto słowa :

,,Temat czczenia i honorowania osoby odpowiedzialnej za takie czyny nie powinien w ogóle istnieć – no ale

istnieje i jest niestety podtrzymywany. Skoro więc nie działa oczywistość – należy odwołać się do

argumentów logicznych.’’

Broniąc swoich twierdzeń K. Rękas używa dość pokrętnej argumentacji:

,,w zakresie interesów narodowych obowiązuje egoizm i nierównowaga, a więc sami robimy to, czego innym

sobie robić nie pozwalamy. Rozumiejąc to musimy jednak mieć świadomość argumentów, jakimi się

posługujemy, zwłaszcza ich współczesnej wagi i użyteczności. Rozgrzeszając mordowanie białoruskich

furmanów odbieramy sobie prawo do jednoznacznego potępienia np. zbrodni UPA (czy NKWD lub Niemców),

za to dajemy broń do ręki obrońcom zbrodniarzy posługującym słyszanym i teraz na Podlasiu leitmoitivem

„takie były czasy..., trzeba zrozumieć kontekst..., wszyscy mieli krew na rękach...”. Obrona  Rajsa przyznaje

poniekąd rację usprawiedliwiającym zbrodnie UPA – i żadne wygibasy tego nie zmienią.’’

,,Inna rzecz, że na szczęście sprawa Rajsa, choć komponuje się w całość z kultem tzw. „żołnierzy

wyklętych/niezłomnych” - jak całość tego zjawiska jest na szczęście raczej płytka i jednak nie do końca

konsekwentna. Zwłaszcza kilka lat temu bowiem w środowiskach ulegających tym tendencjom wahała się

szala. Atencja do ŻW łatwo mogła zakończyć się ostatecznym uznaniem „jednolitofrontowego podejścia” do

walki z komuną, a więc zaproszenia do wspólnego panteonu także np. upowców.’’

Wymowa tego tekstu jest jednoznaczna. Żołnierzy podziemia niepodległościowego zrównuje się z bandytami

mordującymi Polaków. Dokonano haniebnej wolty, próbując usprawiedliwiać ludobójstwo UPA na narodzie

polskim. Niestety, łatwo można tu dostrzec związek z twórczością Grzegorza Motyki ( wł. Hryćko Motyka ). W

jego książkach aż roi się od takich kłamliwych i oszczerczych zarzutów pod adresem żołnierzy Armii Krajowej,

WiN i NSZ o współpracę i udział we wspólnych akcjach bojowych przeciwko komunistom razem z sotniami

UPA. Wiarygodność G. Motyki jako historyka wielokrotnie obnażył w swoich publikacjach prof. E. Prus.

Wyznacza ją również opinia czytelników Głosu Emigracji i Kwartalnika Kresowego :

,,Dr Grzegorz Motyka w swoich książkach i kilku rozprawach ’’ historycznych ’’ nie zna lub często nie liczy się

z faktami historycznymi, nagina je do potrzeb swoich teorii, przemilcza niewygodne mu fakty historyczne,

bezkrytycznie daje wiarę propagandzie nacjonalistów ukraińskich i przyjmuje je za fakty, demonstruje duże luki

w posiadanych wiadomościach z zakresu interesującej go tematyki i chociaż pisze o stosunkach polsko –

ukraińskich nie zna ani języka ukraińskiego, ani dialektu galicyjskiego, co zamyka mu drogę do wielu źródeł’’. 

Wobec powyższych faktów tekst K. Rękasa jawi się jako powielanie ubeckiej propagandy, w której polscy

bohaterowie to bandyci i kryminaliści. Jest w nim jednak coś bardziej niepokojącego – to stawianie w jednym

szeregu żołnierza polskiego z banderowskim ludobójcą. Naprawdę nie ma różnicy między walką o wolność i

niepodległość kraju, a bestialskim mordowaniem bezbronnej ludności polskiej na Kresach przez ukraińskich

herojów spod znaku tryzuba?

Te niezaprzeczalne zbrodnie na narodzie polskim nigdy nie doczekały się określenia mianem ludobójstwa. 

Podobnie stało się ze zbrodnią ludobójstwa, dokonaną na ponad stu tysiącach Polaków w latach 1939-1945, w

Wilnie i okręgu Wileńskim, którego dopuścili się litewscy szaulisi, sojusznicy nazistowskich Niemiec.

Szczegółowo opisuje je, w swojej bogato udokumentowanej książce, prof. Jacek Wilczur, najmłodszy żołnierz

zgrupowania majora Jana Piwnika – Ponurego. O tej i innych zbrodniach ludobójstwa dokonanych na Naszym

Narodzie przez Litwinów, Ukraińców i Białorusinów od 26 lat nie wolno w naszym kraju nawet wspominać, w

imię jakichś partykularnych celów partyjnych wszystkich decydentów III RP.

Tymczasem ludobójstwem nazywa się działalność niepodległościową kapitana Romualda Rajsa – Burego.

Czyż to nie chichot historii?

Z kolei Aleksander Majewski publicysta portalu wpolityce.pl, w artykule pt. ,,Upamiętnianie "Burego"

szkodzi kultowi Żołnierzy Wyklętych. Nie można zaprzeczać  faktom i usprawiedliwiać zbrodni” zamieszcza 

kłamstwa o rzekomej zbrodni na cywilach, jakiej miał dokonać Bury. Pan Majewski zapomniał dodać, że ci

,,cywile” byli uzbrojeni po zęby przez sowieckie NKWD i Smiersz. A. Majewski korzysta z narracji kłamstwa

tworzonej w Wydziale Propagandy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i dokumentów tam

spreparowanych. Powołuje się też na Instytut Pamięci Narodowej, ten sam, którego białostocki oddział,

tworząc profil kapitana Burego, dobrał celowo sfałszowane fakty i przedstawił go jako zbrodniarza. Inny

oddział  IPN, rzeszowski, wspólnie z rzeszowskim oddziałem tzw. ,,Głównej Komisji ds. badania Zbrodni 

przeciwko Narodowi Polskiemu, wydały kapturowy werdykt, bez czekania na jakikolwiek wyrok w tej

sprawie sądu Rzeczypospolitej, na Operację Wisła i WSZYSTKICH jej uczestników jako zbrodniarzy

przeciwko ludzkości, których zbrodnie nie ulegają przedawnieniu. A przecież stanęli oni do walki z bandami

ukraińskich nacjonalistów dokonujących od lat na Kresach  Rzeczypospolitej i na Podkarpaciu masowych

zbrodni ludobójstwa, którzy chcieli oderwać te tereny od Polski na rzecz sowieckiej Ukrainy. Według tych

dwóch rzeszowskich instytucji państwa polskiego, obsadzonych w większości przez potomków ukraińskich

szowinistów jest to zbrodnią przeciwko ludzkości nie podlegającą przedawnieniu. Na nic zdały się protesty

wszystkich patriotycznych środowisk w Polsce przeciwko takim samowolnym decyzjom. Są one

obowiązujące. Upada więc teza A. Majewskiego, że IPN nie prowadzi  polityki wrogiej żołnierzom

wyklętym, skoro uznał wszystkich tych, którzy na Podkarpaciu walczyli z OUN-UPA i niedobitkami SS-

Galizien za zbrodniarzy wojennych.

Na koniec A. Majewski stwierdza, że podtrzymywanie i czczenie pamięci kapitana Romualda Rajsa –Burego

szkodzi stosunkom polsko – białoruskim. Opinia ta okazała się zupełnie nietrafiona w świetle słów

Weroniki Sebastianowicz - pani kapitan Armii Krajowej i szefowej Związku Żołnierzy Armii Krajowej na

Białorusi, wypowiedzianych 25 lutego 2016r. w Sejmie Rzeczypospolitej Polskiej. Jako przedstawicielka tej

ważnej dla Polaków organizacji, mieszkająca na ,,Kresach Rzeczypospolitej, chwilowo pod okupacją

białoruską”, stwierdza autorytatywnie, że żołnierzy AK nadal określa się tam mianem polskich, pospolitych

bandytów, kryminalistów i zaplutych karłów reakcji. Świadectwo naocznego świadka koreluje z wypowiedzią

prezydenta Białorusi Aleksandra  Łukaszenki o sowieckiej agresji na Polskę 17 września 1939 roku.

Udzielając wywiadu rosyjskiej agencji Regnum, 17 września 2009r., powiedział:

„17 września 1939 roku rozpoczął się wyzwolicielski pochód Armii Czerwonej, celem którego była ochrona

narodów białoruskiego i ukraińskiego - pozostawionych na pastwę losu na terytorium Polski. Inwazja ZSRR na

Polskę w czasie, gdy ta walczyła z Niemcami, nie tylko zwiększyła bezpieczeństwo ZSRR ale i stała się

ważnym wkładem w walkę przeciw faszystowskiej agresji. W wyniku wojskowej operacji doszło do

zjednoczenia, sztucznie podzielonego, białoruskiego narodu, co jest aktem sprawiedliwości dziejowej. - Na

wyzwolonych ziemiach zostały stworzone warunki do budowania nowego życia".

Czy postawa A. Majewskiego, oględnie mówiąc, nie jest zbyt asekuracyjna? Z powyższych bowiem

przykładów jasno wynika, że ani Białorusini, ani ich prezydent nie zabiegają o dobrosąsiedzkie stosunki z

Polską. Dlaczego więc A. Majewskiemu tak na tym zależy?

Przejdźmy wreszcie do faktów dotyczących życia i działalności kpt. Rajsa Burego. Wbrew kanonom

oficjalnej historiografii PRL,  ludzie tacy jak Bury, niezależnie od popełnianych błędów i nietrafnych, czasem

tragicznych decyzji, walczyli o niepodległość i suwerenność Polski. Ponieśli przy tym najwyższe ofiary.

Większość z nich zginęła w walce z bronią w ręku lub zamordowana w więzieniach na mocy wyroków sądów

ówczesnego komunistycznego państwa.

Romuald Rajs urodził się w 1913 r. w Jabłonce pow. Brzozów, w wielodzietnej rodzinie, wcześnie

osierocony przez ojca, bardzo wcześnie musiał o własnych siłach borykać się z losem. W 1933 r.

ukończył z wyróżnieniem podoficerską szkołę dla małoletnich i pozostał w wojsku jako podoficer

zawodowy. Uzyskał z dobrymi notami wykształcenie na poziomie 6 klas gimnazjalnych.

Zasłynął w późniejszym okresie jako autor piosenek partyzanckich (jego autorstwa była dość

popularna w oddziałach wileńskich piosenka „Partyzantem być to dzika rozkosz”). Związany był z

Wilnem, gdzie służył w 85 pp, 13 p.uł. oraz przy dowództwie 19 DP. W wojnie obronnej 1939 r.

zetknął się z „problemem białoruskim” – napadami „skomunizowanego” białoruskiego chłopstwa na

żołnierzy i mniejsze pododdziały WP, osadników wojskowych oraz cywilnych polskich uchodźców,

zwłaszcza wywodzących się z warstw oświeconych.

Od początku okupacji „Bury” zaangażowany był w działalność konspiracyjną na terenie Wilna. Od

września 1943 r. służył w oddziale partyzanckim por. Gracjana Fróga „Szczerbca”, późniejszej 3

Wileńskiej Brygadzie AK, gdzie dowodził 1 kompanią szturmową. Odgrywał dominującą rolę w

najbardziej dramatycznych momentach historii tej jednostki bojowej. Był również „Bury” autorem i

współautorem najbardziej spektakularnych sukcesów bojowych 3 Brygady Okręgu Wileńskiego

(Worniany, Turgiele, Mikuliszki, Rudomino, Nowe Troki, Pawłowo, Murowana Oszmianka, Jaszuny,

operacja „Ostra Brama”). Za wybitną odwagę w tych działaniach odznaczono go Krzyżem Walecznych i

Krzyżem Virtuti Militari V klasy (w 1945 r. otrzymał także Srebrny Krzyż Zasługi z Mieczami).

Po lipcu 1944 r. (czyli po tzw. „wyzwoleniu”) część ludności białoruskiej zamieszkującej południowo-

wschodnią Białostocczyznę popierając władze komunistyczne kierowała się nie tyle lojalnością do

„polskiego” rządu komunistycznego, ile raczej „sowieckim patriotyzmem” i rusofilstwem przejawiającym się

m.in. w podejmowaniu współpracy z NKWD. Część mężczyzn ze spalonych wiosek była też uzbrojona

(nie wiadomo, czy dostała broń z UBP, NKWD, czy też „zorganizowała” ją sobie we własnym zakresie –

np. dla samoobrony lub w celach rabunkowych). Można jednak sądzić, że broń otrzymali bezpośrednio od

Rosjan i posiadali ją za zgodą władz. W owym czasie każdemu, kto nie był na usługach władz

komunistycznych, za posiadanie broni groziła kara śmierci. Nikt nie analizował dotychczas prawnego

statusu tych nieformalnych zbrojnych gremiów, wydaje się jednak, iż można porównywać je właśnie do

„czerwonej milicji” z czasów pierwszej okupacji sowieckiej lub do powstałej później ORMO.

W październiku 1944 r. Bury przedostał się do Białegostoku, gdzie wstąpił do LWP pod fałszywym

nazwiskiem Jerzy Góral. Od stycznia 1945 r. dowodził plutonem w Batalionie Ochrony Lasów Państwowych w

Hajnówce. W maju 1945 r. zdezerterował z całym oddziałem i przyłączył się do mjr. Zygmunta Szendzielarza

ps. „Łupaszka”, który odtwarzał V Wileńską Brygadę AK i został dowódcą 2. szwadronu brygady, którego

trzonem był uprowadzony pluton. Po rozwiązaniu AK brygada nie podporządkowała się temu rozkazowi. Kilka

miesięcy później mjr Szendzielarz rozkazał rozwiązać V Wileńską Brygadę AK. Rajs postanowił walczyć dalej.

Wraz z oddziałem podporządkował się komendantowi Okręgu III Białystok Narodowego Zjednoczenia

Wojskowego, mjr. Janowi Szklarkowi ps. „Kotwicz” i objął funkcję szefa Pogotowia Akcji Specjalnej (PAS),

oddziału liczącego od 100 do 180 żołnierzy.

 Jest 1945 rok, AK rozwiązuje oddziały, nie ma komu bronić ludności polskiej, gdy wkracza administracja

sowiecka, KBW, NKWD, które pacyfikują wioski, polskie, katolickie. Część mieszkańców tych rejonów,

będąca wrogo nastawiona do sprawy polskiej, otwarcie domagała się przyłączenia Białostocczyzny do ZSRR.

Od 1944r. istniało realne zagrożenie, iż Sowiety przyłączą województwo Białostockie do ZSRR. Po 17

września 1945 r. Białorusini wspólnie z Żydami – dopuścili się czynnych wystąpień przeciw Wojsku

Polskiemu, organom władzy państwowej i polskiej ludności cywilnej.  KPZB i sowieccy dywersanci tworzyli

grupy dywersyjne i partyzanckie do zbrojnej rebelii.  Zawiązywano komitety rewolucyjne i milicję.

 Dokonywano samosądów i czystek na ludności polskiej.

Okazja dla Białorusinów była wyśmienita – bowiem okres anarchii trwał aż do chwili, kiedy organa

administracji sowieckiej i NKWD wypełniły swoistą lukę spowodowaną rozpadem administracji polskiej. 

Charakterystyczną cechą tego okresu zwanego przez Białorusinów „dniami swobody” – była powszechność

występowania bandyckich ekscesów: „Do napadów, mordów i grabieży dochodziło praktycznie we wszystkich

zakątkach północno-wschodniej Polski.”

Symbolem tamtego okresu jest Mały Katyń pod Kobryniem – mord na polskich oficerach dokonany wspólnie

przez sowieckich żołnierzy i Białorusinów: „Ci z jeńców, którzy choć ranni, ale przeżyli egzekucję, zostali

dobici łopatami przez chłopstwo, a ich zwłoki odarto z odzieży.  Według relacji świadków, w 1994 roku zmarł

ostatni sprawca tej zbrodni – do końca życia zakładał na święta polskie „oficerki”.

I tak jak milicja w początkach zajmowała się rabunkiem i mordem Polaków, tak komitety partyjne za

pośrednictwem Zgromadzeń Ludowych – wydziedziczaniem z własności ziemskiej.  26% tej ziemi dostało

się Białorusinom, a reszta Komitetom Włościańskim –  będącymi zaczątkiem kolektywizacji.

Sowiecka agrokultura ludowej szczęśliwości – zastąpiła zwolna wyrywanie chwastów – ich flancowaniem na

ziemie niechciane, które stać się miały rajem.  Listy deportowanych – takich właśnie „chwastów” – jak kułacy i

element wrogi ludowi pracującemu miast i wsi – sporządzali lokalnie Białorusini.

W Łempicach strzelają do mieszańców, planują kolejne pacyfikacje, więc na początku 1946 roku oddziały

polskie przygotowują manifestację siły, ostrzeżenie, że " są zdolne do przekroczenia pewnych granic..." 

Kapitan Rajs otrzymuje rozkaz „przeprowadzenia pacyfikacji terenów południowo-wschodnich powiatu

bielskiego”. Akcja miała być wymierzona nie tylko w siatkę agenturalną resortu bezpieczeństwa, miała

mieć również charakter „odwetu na wrogiej ludności do sprawy konspiracyjnej”. W końcu stycznia i na

początku lutego 1946 roku żołnierze kpt. Rajsa faktycznie spacyfikowali kilka wsi. Ich ofiarą padło ok. 80

Nikt też dotychczas, nie próbował zastanowić się, czy mieszkańcy zaatakowanych przez „Burego”

białoruskich wiosek istotnie byli „bezbronni”. Otóż nie ulega wątpliwości, że tak nie było.

Wiadomo, że co najmniej w dwóch wioskach część mężczyzn posiadała broń i zaangażowana po

stronie komunistycznej czyniła z niej użytek. Fakt posiadania broni przez chłopów z Zań

potwierdzają wypowiedzi opublikowane w białoruskiej prasie wydawanej w Polsce (zob. artykuł

Janusza Bakunowicza w „Nad Bugom i Narwoju” nr 1(65) z 2003 r.), o odnalezieniu egzemplarzy broni

maszynowej w pogorzeliskach Zaleszan mówi oficjalny raport starostwa bielskiego.

Warto też odnotować fakt, że rzekomo bezbronni mieszkańcy Zań i Zaleszan, pierwsi otworzyli ogień z

broni maszynowej do oddziału kapitana Burego. To są fakty historyczne.

Tamte wydarzenia wbrew nachalnej narracji propagandy PRL i współczesnych „poprawiaczy” historii nie

były czystką etniczną, nie miały także podtekstu religijnego, ani nawet narodowościowego. Wynikały

wyłącznie z antypolskiego i prokomunistycznego nastawienia części społeczności prawosławnej/białoruskiej

tamtego terenu. Nie jest prawdą, że partyzanci kpt. „Burego” mordowali kobiety i dzieci, były to tragiczne ale

przypadkowe ofiary walk w terenie zabudowanym.

Według odwróconego systemu wartości, który został zaszczepiony w Polsce przez stalinizm, my Polacy

gdy jesteśmy mordowani, to mordercy są bez winy, bo widocznie na to zasłużyliśmy ... Lecz gdy ”Bury”

jako polska karząca dłoń wymierzy sprawiedliwość mordercom z NKWD, UB czy PPR lub ich

współpracownikom, to wtedy próbuje się nam, Polakom, wmówić, że dopuszczono się zbrodni, bez

względu na ogrom zbrodni przeciwko nam Polakom. I to jest właśnie postalinowski cynizm i czerwony

Wyrok wydany przed laty na Romualda Rajsa „Burego” i jego zastępcę z 1946 r. - Kazimierza

Chmielowskiego „Rekina”, został w 1995 r. unieważniony. Warto przypomnieć istotę owego

uniewinniającego postanowienia, bo jest ona kluczem do zinterpretowania sprawy. Sąd Warszawskiego

Okręgu Wojskowego uznał, że

„Wymienieni [R. Rajs i K. Chmielowski] jednak uważali, że naczelnym zadaniem, które winni realizować w

ramach udziału w NZW jest wyzwolenie kraju spod dominacji ówczesnego związku sowieckiego,

a także rozbicie aparatu państwowego ówczesnego Ludowego Państwa. W ich przekonaniu

więc dobra poświęcone przedstawiały mniejszą wartość od dobra ratowanego, tj. niepodległości

i niezależności kraju. W tym miejscu należy też podnieść, że nie może być wątpliwości

co do zamiaru obydwu represjonowanych, wobec których wykonano wyrok śmierci, a

którzy podejmowali działania zmierzające do realizacji celów nadrzędnych, jakim był dla nich

niepodległy byt Państwa Polskiego. Z kolei rozważając kwestię czynów za które wyżej

wymienionych skazano na karę śmierci [...] nie można zdaniem sądu stwierdzić, że działania

podejmowane przez Romualda Rajsa i Kazimierza Chmielowskiego pomimo poświęcenia

najwyższego dobra jakim było życie ludzkie, były rażąco niewspółmierne i pozostawały w rażącej

dysproporcji do skutków, które tymi działaniami zamierzano uzyskać, lub dóbr, które chciano

W uzasadnieniu wyroku rehabilitującego Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego stwierdził :

 „czyny te [akcje »Burego«] mogły zapobiec lub zapobiegły represjom wobec bliżej nieokreślonej

liczby osób prowadzących działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego, zaś ich

skutkiem byłyby w wielu przypadkach śmierć, długoletnie więzienie lub deportacja w głąb byłego

ZSRR (...). Można więc określić sytuację, w jakiej znalazły się osoby wyżej wymienione [kapitan

Rajs i podwładni] (...) jako stan wyższej konieczności”.

Najlepszym podsumowaniem kontrowersyjnej dla wielu mentalnych spadkobierców PRL,

działalności kpt. Romualda Rajsa Burego będzie fragment tekstu opublikowanego 26 lutego 2016r.

w Naszym Dzienniku :

Działania kapitana „Burego” mieściły się w kanonach etycznych ujętych na przykład w pracy

kapłana, etyka i żołnierza prof. Józefa Marii Bocheńskiego OP „De virtute militari. Zarys etyki

wojskowej”. Oczywiście ubolewać należy nad ewentualnymi niewinnymi ofiarami walk w

drewnianym terenie zabudowanym, które poniosły śmierć bez intencji dowództwa akcji i wyniku

gwałtownej dynamiki pola walki. Śmierć kobiet i dzieci, poza przypadkami wykorzystywania ich

jako tarcze bojowe przez komunistycznych bojowników z bojówek PPR, była wynikiem np.

uduszenia w płonących budynkach czy przypadkowego postrzału lub, w najgorszym razie,

niesubordynacji pojedynczego żołnierza. Kapitan „Bury” jako zawodowy żołnierz w stopniu

podoficera i oficer narodowego podziemia zbrojnego podejmował i dowodził walką z uzbrojonymi

przeciwnikami niepodległości Polski i taki był cel jego licznych akcji zbrojnych, w tym tych

nielicznych o charakterze zabezpieczająco-pacyfikacyjnym.

Należy mieć nadzieję, że po przeczytaniu powyższego tekstu i zapoznaniu się z faktami historycznymi, coraz

większa liczba ludzi odrzuci interpretacje ,,poprawiaczy” historii. Kapitan Rajs znajdzie należne mu miejsce

w sercach Polaków i, co nie mniej ważne, w panteonie największych bohaterów Polskiego Państwa

                      

                                              Jacek Boki

                                       Elbląg -16-28 luty 2016r.

Prezydent ugiął się pod presją środowisk lewicowych

http://www.kresy.pl/wydarzenia,polityka?zobacz/onr-prezydent-ugial-sie-pod-presja-srodowisk-lewicowych-

Historyk broni pamięci o Rajsie-Burym
http://www.kresy.pl/wydarzenia,polacy?zobacz/historyk-broni-pamieci-o-rajsie-burym

Kazimierz Krajewski (Warszawa) tekst niepublikowany

„Bohater” czyli znów czarno – biała historia

http://docslide.pl/documents/bohater-czyli-znow-czarno-biala-historia.html

Dr W. Muszyński o „Burym”: Tamte wydarzenia, wbrew propagandzie PRL i współczesnych

„poprawiaczy” historii, nie były czystka etniczną
http://niezlomni.com/?p=26355

Dyskusja, której być nie powinno

http://chart.neon24.pl/post/129878,dyskusja-ktorej-byc-nie-powinno

Upamiętnianie "Burego" szkodzi kultowi Żołnierzy Wyklętych. Nie można zaprzeczać

faktom i usprawiedliwiać zbrodni

http://wpolityce.pl/historia/281916-upamietnianie-burego-szkodzi-kultowi-zolnierzy-wykletych-

nie-mozna-zaprzeczac-faktom-i-usprawiedliwiac-zbrodni 

W obronie dobrego imienia kpt. „Burego”

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/152981,w-obronie-dobrego-imienia-kpt-burego.html

Cytaty "ANTYPOLSKIE" – wypowiedź Aleksandra Łukaszenki

http://www.ivrozbiorpolski.pl/index.php?page=cytaty

Prof.dr.hab. Jacek Wilczur

Wileński pierścień śmierci – Zbrodnie litewskich szaulisów na Polakach w latach 1939-1945

Prof.dr.hab. Edward Prus - Pokochaj prawdę Ukraino

Biuletyn Informacyjny IPN nr.4 2014r. – Artykuł dr. Jana Pisulińskiego - ,,Akcja Wisła’’

Jan Engelgard - „Ogień” wzorem dla polskiej armii?

https://marucha.wordpress.com/2016/02/27/ogien-wzorem-dla-polskiej-armii/

Grzegorz Wąsowski - Od pułkownika UB do Jacka Kuronia... rozważania o pamięci - część

http://niepoprawni.pl/blog/84/od-pulkownika-ub-do-jacka-kuronia-rozwazania-o-pamieci-czesc-12


A tu już relacja z Marszu w Hajnówce

http://www.poranny.pl/wiadomosci/hajnowka/a/hajnowka-i-marsz-pamieci-zolnierzy-wykletych-27022016-zdjecia-wideo,9443997/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz